Twitter Facebook
Lemko
Dlaczego rozmawiam ze swoimi dziećmi po łemkowsku?

Jest to jedno z najdziwniejszych pytań, jakie może usłyszeć osoba pochodzenia łemkowskiego, czująca się Łemkinią, wychowana w tradycji łemkowskiej. Bo czy ktoś pyta Polaka (Niemca, Francuza, itp.) dlaczego rozmawia z dzieckiem w swym ojczystym języku? Owszem, widzę duży problem wtedy, gdy Łemkowie nie rozmawiają ze swoimi dziećmi (wnukami) po łemkowsku i to właśnie wobec nich sformułowałabym pytanie – dlaczego nie rozmawiają?

Uważam to za swoistą tragedię tych ludzi, ich dzieci, społeczeństwa, z którego się wywodzą, kultury w której żyją. Jakie straty psychiczne, tożsamościowe, mentalne, intelektualne wynikają z przerwania międzypokoleniowego przekazu obrazu świata, który kształtowany był przez wiele pokoleń, tworząc wspólnotę z jej wszystkimi wartościami, jakie daje ona swym członkom, określają psycholodzy, antropolodzy, filozofowie. Jeśli bym do swych dzieci mówiła w jakimkolwiek innym języku niż język mojej matki, mojego ojca, dziadków, pradziadków, przodków, którzy przekazali mi całe ukształtowane przez siebie dziedzictwo kulturowe, pozbawiłabym ich tego dziedzictwa, wykorzeniła zе wspólnoty, nie miałabym pełnego odczucia, że to są moje dzieci, wnukowie moich rodziców. Bo na jakiej podstawie? Na podstawie fizycznego urodzenia? Genetyzmu biologicznego? Jak ukształtować więź emocjonalną w języku urzędowym? Nawet jeśli sama więź emocjonalna nie wymaga języka, powstaje w znacznym stopniu też pozawerbalnie, to pierwsze słowa, które wypowiada dziecko mają zapewne inną wartość emocjonalną, jeśli formułowane są w tym języku, w którym my sami je wypowiadaliśmy jako nasze pierwsze, usłyszane od matki, ojca, babci. Wytworzona przez zmianę języka szczelina, luka, nie może nie skutkować swoistą schizofrenią, ambiwalencją emocjonalną, poczuciem jakiejś niemożności, czy nacisku okoliczności zewnętrznych, które nie pozwalają nam być sobą. Jak kształtować się będzie tożsamość dziecka, które wydziedziczyliśmy z języka ojczystego? Co i jak mu przekażemy w spadku z tego, co nam przekazali rodzice? Osobiście nie wyobrażam sobie tego, jak miałabym żyć z takimi dylematami.

Owszem, można sprowadzić język do środka komunikacji społecznej i odczuwać nawet dumę z powodu przekazania dziecku języka, w którym najłatwiej osiągnąć awans społeczny, nie obciążając go „niepotrzebnym językiem”. To stwarza pozory, iż przygotowuje się dziecku lepsze życie, z większymi możliwościami, bo w globalnym wymiarze szans. Tylko konsekwencje są w innym wymiarze. Ludzie bez korzeni, jak pisze Simone Weil, skazani są na ideologie, pozbawieni poczucia ciągłości w wymiarze przeszłym i przyszłym, żyją doraźnie i monadycznie, podlegają modom, wpływom, są zdominowani przez globalne tendencje.

Rozmawiam ze swoimi dziećmi po łemkowsku, bo uważam, że jedynie w ten sposób mogę przekazać im to, co uzyskałam od swoich rodziców, a więc wyrazić siebie jako osobowość. Uważam to za niepodważalną obligację wobec wkładu przodków w moją tożsamość, dającą mi poczucie zakorzenienia w przestrzeni i czasie, scalonego obrazu świata, sensu trwania i twórczych działań w zakresie rodzimych wartości kulturowych. Te same sensy i wartości chcę i powinnam przekazać swoim dzieciom, by mogli się oni czuć sobą w znaczeniu personalnym, świadomym, aby umieli odczuwać i kształtować poglądy i opinie na swój sposób, jako jednostki odrębne poprzez odrębność kulturową od powszechnych depersonalizacyjnych trendów i tendencji. Rozmawiam ze swoimi dziećmi w każdej bez wyjątku sytuacji komunikacyjnej nie po to, by demonstrować naszą odrębność, ale po to, by był to język wyłączny w pojęciu „nasz język”, by żaden inny język nie mógł przejąć tej funkcji „naszego”. W sytuacji, gdy w świecie zewnętrznym dominuje język „nie nasz” łatwiej jest mieć poczucie czegoś własnego, intymnego, prawie sakralnego, nie dostępnego dla innych, co buduje mnie w ramach spójnego i bliskiego poprzez doświadczenie „my”, odmiennego od zdepersonalizowanego i obowiązującego każdego „wszyscy”. Jeżeli język matki jest różny od języka instytucji, trudniej osobę ukształtowaną w tej odmienności zideologizować, zdominować. Jest to wartość wyjątkowa i uważam ją za jedną z najważniejszych, które mogę przekazać swoim dzieciom jako ich kapitał na życie.